Pierwszy raz natrafiłam na taką marchewkę czytając blog margarytki,który bardzo lubię i cenie. Pomyślałam czemu nie i jeszcze tego samego dnia kupiłam mrożone marchewki. W pierwszym zamyśle miały być podane na świąteczny obiad ,ale oczywiście Zuza jest starą sklerotyczką i zapomniała :D Tym oto sposobem marchewki swój kulinarny debiut mają dzisiaj. Wiadomo nie byłabym sobą gdybym trzymała się przepisu, ale tym razem szczerze przyznam ,że powinnam. Po pierwsze rozgotowałam marchewki ,które ugotowały się błyskawicznie i podczas mieszania zaczęły się rozpadać :( . Nie miałam też masła tylko margarynę i w smaku baaardzo ją czuć niestety( następnym razem dam masło) cynamon mi wyszedł ,a garam masalę trochę bałam się dodać, wiec dodałam sam imbir. Z miodem było też krucho, bo ktoś mi go bezczelnie wyżarł i miałam jedynie taki przywieziony przez mamę z wakacji z szyszką w środku (chyba jakiś leśny). Jednak mimo tych przeciwności losu marcheweczka wyszła bardzo pyszna. Słodycz marchewki i miodu fajnie przełamuje pieprz i imbir. Polecam.
Do marchewki glazurowanej potrzebowałam:
Marchewki ugotować w osolonej wodzie tak żeby były lekko twarde(mnie się nie udało). W rondelku roztopić masło ( nie margarynę!!!) dodać przyprawy i miód. Do gorącego masła wrzucić marchewki i podsmażyć kilka minut ,aż się lekko zeszklą i pokryją glazurą. Po fakcie wyczytałam,że można dodać odrobinę octu winnego i może kolejnym razem też dodam.Do marchewki glazurowanej potrzebowałam:
- 800 g mini marchewek mogą być mrożone( u mnie 2 opakowania)
- sol
- pieprz
- imbiru
- cynamonu
- 2 łyżeczki płynnego miodu
- 1 łyżka świeżego masła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz