CIASTECZKA

wtorek, 1 października 2013

Szarlotka sypana


Dzisiaj przepis na mega szybką i przepyszną szarlotkę. Nawet mój mąż którego nie ma na zdjęciach oraz kot, który chciał zaistnieć na blogu bardzo ją polubili :P Z ta szarlotką spotkałam się już kilka razy w swoim życiu. Pamietam ,ze piekłyśmy ja raz z moją mamą kiedy miałam kilka lat. Później jadłam ją będąc chyba z 15 lat temu w Danii, ale jakoś tak ciągle jej nie doceniałam aż do ostatniej soboty kiedy naszła mnie ochota na szarlotkę i to taka w wersji bez pracy. Faktycznie roboty przy niej nie ma prawie w cale a przyjemności po upieczeniu masę. Na koniec dodam tylko tyle ,że szarlotka ze zdjęcia była pieczona w niedziele bo sobotnia zniknęła wczesnym popołudniem :P

1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka kaszy manny
0,5 szklanki cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
cynamon
2 kg jabłek (około 20 jabłek średniej wielkości)
160 g zimnego masła

Jabłka obieramy i ścieramy na tarce w wiórki. Sypkie składniki mieszamy (oprócz cynamonu) i dzielimy na trzy części. tortownice smarujemy tłuszczem i posypujemy bułką tartą. Na dno wysypujemy pierwsza cześć "suchego ciasta" wykładamy połowę jabłek i posypujemy cynamonem. Jabłka przysypujemy równomiernie drugą częścią "ciasta" i na to znowu wykładamy jabłka posypane  cynamonem. Ostatnią warstwę jabłek zasypujemy naszą mieszanką a na wierzch ścieramy zimne masło. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około godziny ,aż wierzch ciasta pięknie się przyrumieni. Ciepłą szarlotkę posypujemy cukrem pudrem. 
Smacznego.





środa, 25 września 2013

"W malinowym chruśniaku" -czyli sernikowa rozkosz na zimno.


Maliny obrodziły nam w tym roku, wiec jemy je, przetwarzamy na soki, dżemy a ja piekę ciasta z ich dodatkiem. Dzisiejsze ciasto jest absolutnym hitem września. Jest to moja wariacja biszkopt+ sernik
Przepis na biszkopt podpatrzyłam tutaj, okazał się bardzo inspirujący a sam biszkopt pyszny. Oczywiście ja  musiałam dodać coś od siebie ale główny zamysł pozostał. 

Biszkopt genueński:
3 jajka
75g drobnego cukru
60g mąki pszennej
1 1/2 łyżki kakao
30g masła
szczypta soli
ja dodałam jeszcze 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej bo chciałam uzyskać bardziej kawowy posmak. 
Dodatkowo odrobina likieru najlepiej kawowego ale ja używałam również malinowego. 

Najpierw oddzieliłam  białka od żółtek.
Następnie rozgrzałam  piekarnik do 180 stopnic Celsjusza 
Roztopiłam  masło( ja dodałam margarynę)  w mikrofalówce ,bo tak chyba najszybciej  ale można śmiało tradycyjnie w rondelku. 
Białka ubijałam  na sztywną pianę z solą, dodając pod koniec drobny cukier.
Ciągle ubijając, na najniższych obrotach miksera , dodałam po jednym żółtku, każde ubijając około 30 sekund. 
Mąkę i kakao przesiałam do miski a następnie dodałam 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej.  
Dodałam  masę jajeczną do suchych składników i dokładnie, delikatnie połączyłam łyżką. Na końcu dodałam przestudzone  masło i wymieszałam. Przelewamy do tortownicy i pieczemy.  
Biszkopt piekł się około 20 minut . Biszkopt genueński rożni się od tego tradycyjnego ,ale mi zdecydowanie bardziej smakuje. Jest bardziej wilgotny choc może nie tak puszysty. Po przestudzeniu nasączyłam go ponczem z likieru kawowego i odrobiny świeżo zaparzonej kawy. 


Masa serowa:
1 kg serka wiaderkowego. Ja używam z Biedronki o smaku waniliowym
1/2 szklanki mleka
opakowanie żelatyny

Serek miksowałam  z mlekiem a następnie dodałam  żelatynę  rozpuszczoną w kilku łyżkach wody. Jeżeli tak jak w moim przypadku serek jest już słodki wiadomo cukier pomijamy. Jeżeli mamy ser naturalny dodajemy cukru wg. smaku tak, żeby masa nie była zbyt słodka. Gotową masę wyłożyłam na ciasto i pozostawiłam do stężenia. Na masie serowej możemy ułożyć maliny. Następnie przygotowujemy warstwę malinowa. 

Krem malinowy:
0,5 litra śmietany kremówki (lub 2 opakowania śmietany w proszku + mleko wg. przepisu.) 
0,5 szklanki cukru
0,5 litra malin
1 galaretka malinowa
2 łżki żelatyny


Maliny zmiksowałam  (jeżeli ktoś bardzo nie lubi pesteczek można dodatkowo przetrzeć mus  przez sito ale ja ten krok pominęłam ) Dodałam tężejącą galaretkę i żelatynę rozpuszczoną w niewielkiej ilości wody.
Śmietanę ubiłam z cukrem a następnie dodałam mus malinowy. Wyłożyłam  na masę serową i wstawiamy do lodówki. 

Na wierzchu ciasta ułożyłam maliny zalane galaretka malinową( ze zmniejszona ilością wody) i ponownie wstawiłam do lodówki. Ciasto polecam zjeść dość szybko ponieważ maliny nie są zbyt trwałymi owocami. 
Smacznego :)


niedziela, 25 sierpnia 2013

LAZY SUNDAY

Niedziela minęła mi niesłychanie szybko. Razem z moim małżonkiem wybraliśmy się na wiejski spacerek. Wrzucam kilka fotek z tegoż spacerku. Chyba najbardziej podobały mi się krówki ,które ze stoickim spokojem pozowały do zdjęć nie przerywając swojego  leżing-smażing na łąking ;) . Było niekończące się pole kukurydzy ,które wzbudzało we mnie lęk (ech za dużo horrorów ....) Znaleźliśmy też polankę pełną jeżyn pycha :P.


Pozdrawiam i byle do następnego weekendu.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Koniec lata jest już bliski....

Witam serdecznie. Dawno nic nie pisałam co nie znaczy ,że nie bywałam i podpatrywałam co tam dzieje się na innych blogach. Mamy już niestety koniec lata, czuje to wyraźnie  ponieważ dopadła mnie już coroczna melancholia sierpniowo-wrześniowa. Dostrzegam  już pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni ,która nieuchronnie przybliża nas do zimy brrrrrrrr. Ech....
chciało by się zaśpiewać "A mnie jest szkoda lata , na na na ".
Lato w tym roku minęło mi wyjątkowo szybko, ponieważ początek lata spędziłam na przygotowaniach do swojego ślubu a później odpoczynku.  :)  Jutro natomiast ślub mojej przyjaciółki ,wiec tez jestem zabiegana troszeczkę. mam nadzieje ,że wszystko będzie tak jak sobie wymarzyła. Kurcze chyba bardziej się denerwuje niż przed własnym ślubem :D
Dziś zobaczyłam też na Facebooku ,że moja koleżanka ma własną stronę internetową ze zdjęciami i wspomnieniami z podroży. Jeżeli ktoś jest  zainteresowany  to tutaj jest link. Bardzo polecam, świetne zdjęcia i artykuły. Co prawda jest tego jeszcze niewiele ale znając Kasie jest to stan bardzo przejściowy :) Kasiu trzyma kciuki i mnóstwa równie interesujących wypraw życzę :*

czwartek, 4 lipca 2013

Gulasz wołowy na winie


 


Nie przewidziałam,że dzisiaj będzie tak upalnie i zaplanowałam na obiad gulasz wołowy. No niestety łopatka wołowa się rozmroziła i gulasz musiał zaistnieć. Ja najbardziej lubię z kaszą jęczmienną ,ale moi domownicy wolą gryczaną więc jest z gryczaną.
 
0,5 kilograma łopatki wołowej( zamiennie używam również wieprzowiny i indyka)
1 duża cebula
1 marchewka
1 szklanka wina czerwonego
2 pomidory(lub pomidory z puszki)
1 łyczka koncentratu pomidorowego
 papryka słodka
 pieprz
 sól
 majeranek
 olej
 
Mięso pokroiłam w dosyć dużą kostkę i podsmażyłam na tłuszczu. Do podsmażonego mięsa  dodałam cebulkę pokrojona w piórka  i smażyłam  do lekkiego zrumienienia cebulki. Następnie wlałam wino( u mnie było to swojskie czerwone wino, którego mam jeszcze całkiem spory zapas a nie przepadam za tego rodzaju napojami) uzupełniłam wodą tak,żeby mięso było przykryte wodą,posoliłam do smaku  i dusiłam pod przykryciem ok. godziny. Kiedy mięso było już dosc miękkie dodałam marchewkę pokrojoną w pół plasterki, a po chwili pomidory bez skórki w kawałkach(zazwyczaj daje takie z puszki ale tym razem miałam świeże na pozbyciu). Wszystko dusiło się jeszcze około30-40 minut . Na końcu doprawiam papryką słodką i ostrą, majerankiem,pieprzem i łyżką koncentratu pomidorowego, ponieważ lubię pomidorowe sosy :) Osobiście nie przepadam za zabielanymi sosami,wole jak są naturalne a gęstnieją przez odparowanie i redukcje, ale jeżeli lubicie ze Śmietaną śmiało można dodać. Do gulaszu ugotowałam kasze gryczaną i podałam z ogórkami konserwowymi.
 

środa, 3 lipca 2013

zupa krem z groszku konserwowego

W pierwszej kolejności przepraszam za zdjęcie,które nie jest zbyt staranne, spieszyłam się i zauważyłam to dopiero dodając zdjęcie :(

Zupa powstała pod wpływem impulsu i potrzeby chwili. Wiadomo  zupę ugotować trzeba ,ale jeśli brak pomysłu a standardy takie jak pomidorowa się już wszystkim przejadły pozostaje improwizacja.  Naliczyła cztery puszki groszku konserwowego w spiżarni wiec padło na groszek. Troszkę poklikałam , poczytałam i zrobiłam swoją wariacje na temat. Nieskromnie dodam ,że zupa wyszła niczego sobie i nawet mój małżonek ,który do fanów zup nie należy zjadł ją ze smakiem . 

Składniki:
4 duże ziemniaki
2 puszki groszku konserwowego
marchewka,pietruszka,seler(ja daje takie suszone z lenistwa)
sól
pieprz
ewentualnie: czosnek, tymianek itp.

Obieram ziemniaki i kroje w kostkę. Wrzucam do garnka z wodą i delikatnie sole ( nie za dużo bo groszek bywa słony), wsypuje susz warzywny i gotuje do miękkości. Kiedy ziemniaki są już miękkie dodaje dwie puszki groszku, można z zalewą ale ja tak nie zrobiłam.Gotuje jeszcze kilka minut a następnie blenduje.. Doprawiam do smaku, solą ,pieprzem. Osobiście dodałam jeszcze szczyptę gałki muszkatołowej, tymianek i czubrice oraz dwa przetarte ząbki czosnku. Podałam z grzankami.




wtorek, 2 lipca 2013

Sałatka z makaronem i kurczakiem

Przepis na mega szybą i bardzo smaczną sałatkę, która jest popisową sałatką mojej mamy.

0,5 opakowania makaronu w kształcie ziarenek ryżu tzw. Risi lub Risoni
1 podwójna pierś z kurczaka
2 ogórki (te długie)
1 łyżka Vegety
pieprz
czosnek
pół pęczka koperku
majonez

Kurczaka gotujemy w wodzie z dodatkiem Vegety. Ugotowanego kurczaka wyjmujemy, a do wody wrzucamy makaron i gotujemy wg. czasu na opakowaniu, odcedzamy i studzimy. Pierś kroimy kostkę, dodajemy do makaronu. Ogórki obieramy ze skórki, kroimy w kosteczkę i lekko solimy żeby puściły sok. Odsączone ogórki dodajemy do sałatki, następnie siekamy drobno koperek i wyciskamy czosnek. Ja daje zazwyczaj 1-2 ząbki ale to kwestia gustu. Wszystko mieszamy , dodajemy kilka łyżek majonezu i doprawiamy pieprzem.


środa, 1 maja 2013

Sernik na zimno jagodowy

Był już sernik czekoladowo-kajmakowy, który wszystkim domownikom zasmakował. Znalazłam ostatnio jeszcze dwie paczki  mrożonych czarnych jagód nazywanych u nas borówkami i z jednej zrobiłam sernik w wersji jagodowej. Wykonanie jest bardzo podobne do przepisu na sernik czekoladowo-kajmakowy ,który można przeczytać tutaj . Rozmrożone jagody zmiksowałam w blenderze razem z cukrem i cukrem wanilinowym na dość gładką masę(zostawiłam trochę nie zmiksowanych) . Cukru dodałam do smaku (ja niestety lubię słodkie ) a następnie dodałam do serka i wymieszałam. Następnie dodałam rozpuszczoną żelatynę i gotowe. Spód sernika był z  rozkruszonych ciasteczek typu "Petit Beurre" (ja najczęściej używam tych z Biedronki). Sernik wyszedł pysznie jagodowy , choć z pewnością byłby jeszcze lepszy ze świeżych owoców.

Teraz z niecierpliwością czekam na sezon truskawkowy a później malinowy.... ech rozmarzyłam się.  Pozdrawiam.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Kremowa zupa z selera

Bardzo polecam tą pyszną zupkę.  Robi się ją bardzo szybko. Szczerze nie sądziłam ,że jest aż tak smaczna i zasmakuje wszystkim moim domownikom.

1 duży seler korzeniowy
Bulion warzywny
Suszona włoszczyzna
gałka muszkatołowa
curry
sól
pieprz

Selera obieram i kroje w dość duża kostkę  W garnku rozgrzewam odrobinę oliwy i przesmażam na niej seler około 5 minut. Następnie zalewam bulionem , dodaje susz warzywny i gotuje , aż seler będzie miękki. Zupę miksuje na gładką masę (można przetrzeć przez sito) doprawiam do smaku solą( jeśli bulion był mało słony)  pieprzem,curry i gałka muszkatołową. Gotowa zupę posypałam serem i podałam z grzankami.



niedziela, 21 kwietnia 2013

Sernik na zimno czekoladowo-kajmakowy

Naszła mnie ochota na sernik, a że nie mam talentu do tradycyjnych serników padło na sernik na zimno. Długo szukałam inspiracji a jednocześnie chciałbym wykorzystać zapas gorzkiej czekolady,której nikt nie chce zjeść. 
Mój serniczek wyszedł pyszny i jak większość wypieków zniknął migiem.

Składniki masy:
1 kg serka w wiaderku (taki do serników)
cukier
tabliczka gorzkiej czekolady
żelatyna
masa krówkowa

Składniki spodu:
1 duże opakowanie herbatników (tak ok 250 g)
100 g masła lub margaryny

Najpierw zrobiłam spód serniczka. Herbatniki pokruszyłam i wymieszałam z roztopionym masłem. Ciasto powinno mieć konsystencje mokrego piasku. Wykleiłam nim tortownice i włożyłam na 30 minut do lodówki.

Ser zmiksowałam z cukrem(jeśli jest zbyt gesty ,dodaje odrobinę mleka). Masa ma być słodka lecz nie przesłodzona( niestety nie wiem ile cukru dałam bo sypałam na oko) czyli kwestia gustu i smaku. Masę podzieliłam na dwie części. Czekoladę rozpuściłam  w mikrofali bo szkoda mi czasu na kąpiele wodne :) i dodałam do pierwszej porcji masy serowej delikatnie mieszając. Opakowanie żelatyny rozpuściłam w niewielkiej ilości wody( tak aby żelatyna się rozpuściła  i podzieliłam  na pół). Do drugiej porcji sera dodałam kilka łyżek cieplej masy krówkowej i również dokładnie wymieszałam. Do każdej masy wlałam rozpuszczoną żelatynę i wymieszałam. Na spód herbatnikowy wylałam masę czekoladową a po kilku minutach krówkową. Odstawiłam w chłodne miejsce do stężenia. Kiedy przyszłam zrobić kilka fotek okazało się ,ze sernik nosi wyraźnie ślady spożycia :)
Pozdrawiam.

sobota, 6 kwietnia 2013

Troche literatury na pochmurny dzień :)

Polskim współczesnym pisarzem, którym zachwycam się już od kilku lat jest Mariusz Czubaj. Właśnie skończyłam czytać najnowszą książkę pisarza" Zanim znowu zabiję" i stwierdziłam, że podzielę się z wami pozytywnymi odczuciami. Streszczać książek wiadomo nie będę , kto jeszcze nie czytał niech żałuje.
Jeżeli lubicie dobre kryminały, jeżeli do tego lubicie polską literaturę to z całego serca polecam książki tego autora. Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką, która wyszła z  pod pióra Mariusza Czubaja ( oraz równie wspaniałego Marka Krajewskiego) była "Aleja samobójców". Bardzo wciągająca i intrygująca  powieść oraz  ciekawy sposób narracji. Słuchałam również audiobooka czytanego przez autorów. Sama przyjemność słuchać książki którą czyta jej autor.....
Po "Alei samobójców", którą pochłonęłam w jedną noc :) siłą rozpędu sięgnęłam po kolejną książkę tego duetu "Róże cmentarne". Jest ona kontynuacja poprzedniej powieści, powraca główny bohater, który tropi seryjnego morderce.
 Solowa twórczość Mariusza Czubaja ,to napisał w przeciągu czterech lat wspaniała trylogia o przygodach Rudolfa Heinz'a. Składają się na nią:
  •  21:37 ( 2008)
  • Kołysanka dla mordercy ( 2011)
  • Zanim znowu zabiję ( 2012)
Bardzo polubiłam komisarza Rudolfa Heinz'a , lubię pierwszoosobowy sposób narracji i styl w jakim książki są pisane. Mam szczerą nadzieje ,że "Zanim znowu zabiję" nie będzie ostatnią powieścią pisarza ponieważ mam niedosyt i chce jeszcze ,jeszcze. 






 
 




piątek, 5 kwietnia 2013

Pasztet

Dziś przepis na nasz ulubiony pasztet, który zawsze znika w błyskawicznym tempie. Zrobienie go jest bardzo proste , choć czasochłonne, ale naprawdę warto.

Składniki:
  • 1,5 kg udek drobiowych( lub mięsa drobiowego tzw. gulaszowego drobiowego)
  • 0,5 kg wątróbki drobiowej
  • 0,5 kg boczku świeżego (lub mniej jeśli wolimy mniej tłusty,  jednak tłuszczyk jest potrzebny, żeby pasztet nie wyszedł za suchy)
  • tacka warzyw taka jak do rosołu( marchewka, pietruszka,seler,por itp.)
  • 1 duża cebula
  • 2 bułki kajzerki
  • czosnek
  • sól
  • pieprz
  • liście laurowe
  • ziele angielskie
  • gałka muszkatołowa
  • tymianek
  • 2 jajka
Gotuje rosołek na udkach lub mięsie drobiowym. Dodaje warzywa (oprócz cebuli), ziele angielskie, liść laurowy i sól. Mięso musi ugotować się do miękkości czyli ok. 1 godziny do 1,5 godz. na wolnym ogniu. Cebulkę siekam i podsmażam na oleju, dodaje wątróbkę drobiową obrana z żyłek i tłuszczyków i  podsmażam. Boczek gotuje do miękkości.  Ugotowane i usmażone  mięsa studzę a następnie miele. Ja robię to trzykrotnie , ponieważ lubię pasztet o gładkiej konsystencji, ale to kwestia gustu. Bułki namaczam w rosole , który został mi po ugotowaniu udek. Miele je i dodaje do mięsa. Warzywa z rosołu, również możemy dodać jeśli lubimy( ja dodaje sama zmieloną marchewkę.  Dodaje jajka, gałkę muszkatołową i przyprawy. Wyrabiam ręką na jednolita masę,  musi być ona lekko kleista. jeżeli jest zbyt sucha dolewam rosołu. Wyrobioną masę przekładam do jednorazowych foremek keksowych i piekę około godziny w średnio nagrzanym piekarniku, aż góra pasztetu się zrumieni. Z takiej ilości składników wychodzą mi 4 pasztety (w najmniejszych foremkach).

środa, 3 kwietnia 2013

Głośne „NIE” dla budowy ogromnej fermy norek pod Wrocławiem.

Głośne „NIE” dla budowy ogromnej fermy norek pod Wrocławiem.link



Marchewka glazurowana


Pierwszy raz natrafiłam na taką marchewkę czytając blog margarytki,który bardzo lubię i cenie. Pomyślałam czemu nie i jeszcze tego samego dnia kupiłam mrożone marchewki. W pierwszym zamyśle miały być podane na świąteczny obiad ,ale oczywiście Zuza jest starą sklerotyczką i zapomniała :D Tym oto sposobem marchewki swój kulinarny debiut mają dzisiaj. Wiadomo nie byłabym sobą gdybym trzymała się przepisu, ale tym razem szczerze przyznam ,że powinnam. Po pierwsze rozgotowałam marchewki ,które ugotowały się błyskawicznie i podczas mieszania zaczęły się rozpadać :( . Nie miałam też masła tylko margarynę i w smaku baaardzo ją czuć niestety( następnym razem dam masło) cynamon mi wyszedł ,a garam masalę trochę bałam się dodać, wiec dodałam sam imbir. Z miodem było też krucho, bo ktoś mi go bezczelnie wyżarł i miałam jedynie taki przywieziony przez mamę z wakacji z szyszką w środku (chyba jakiś leśny). Jednak mimo tych przeciwności losu marcheweczka wyszła bardzo pyszna. Słodycz marchewki i miodu fajnie przełamuje pieprz i imbir. Polecam.



Do marchewki glazurowanej potrzebowałam:

  • 800 g mini marchewek mogą być mrożone( u mnie 2 opakowania)
  • sol
  •  pieprz
  • imbiru 
  • cynamonu
  • 2 łyżeczki płynnego miodu
  • 1 łyżka świeżego masła
Marchewki ugotować w osolonej wodzie tak żeby były lekko twarde(mnie się nie udało). W rondelku roztopić masło ( nie margarynę!!!) dodać przyprawy i miód. Do gorącego masła wrzucić marchewki i podsmażyć kilka minut ,aż się lekko zeszklą i pokryją glazurą. Po fakcie wyczytałam,że można dodać odrobinę octu winnego i może kolejnym razem też dodam.
  

wtorek, 2 kwietnia 2013

Kartoffelsalat wg. przepisu wujka Fritz'a

Kartoffelsalat to oczywiście nic innego jak sałatka ziemniaczana. Przepis na ta sałatkę mam chyba od 15-20 lat i tyle lat już ją robię ponieważ jej wykonanie jest niemal dziecinnie proste. Pierwszy raz widziałam jak przyrządza ja mój wujek Fritz a z racji tego ,że ja niezbyt dobrze mówiłam po niemiecku( żeby nie powiedzieć ,że ni w ząb :) ) a wuj Fritz po polsku umiał tylko  dzień dobry i na zdrowie, była to lekcja polegająca wyłącznie  na obserwacji. Wiem ,że wersji sałatki ziemniaczanej są setki ja szczerze  polecam ten :

Do jej wykonania potrzebujemy:
  • 1 kg ziemniaków ( muszą to być ziemniaki sałatkowe , które można bez problemu kupić ,w każdym większym sklepie lub takie , które na 100 % nie zmienią się w pure )
  • opakowanie ogórków kiszonych
  • 1 duża cebula ( ja dałam czerwona ,ale każda inna może być)
  • 1 kostka bulionu warzywnego( najlepiej takiego domowego ale z kostki też może być, bo jadłam i żyje)
  • zielona pietruszka(zapomniałam kupić a szkoda bo bardzo pasuje)
  • pieprz do smaku
Ziemniaki trzeba wyszorować i ugotować w mundurkach w osolonym wrzątku. Miękkie, ale nie rozgotowane ziemniaki studzimy i obieramy ze skórki a następnie kroimy w kostkę raczej średniej wielkości. Cebule drobno siekamy i dodajemy do ziemniaków a następnie wrzucamy pokrojone ogórki. Wszystko mieszamy i lekko zakwaszamy wodą z ogórków, ale ostrożnie tak żeby nie było za bardzo słone.  Dodajemy 200 ml ciepłego bulionu i posiekana natkę pietruszki. Zostawiamy na min 2 godziny , by składniki się przemacerowały.
 

P.S. przepraszam za jak zwykle minimalistyczną ilość sałatki tak to znowu "resztówka' :(  niestety jestem nie reformowalna i zapominam robić zdjęcia przygotowanym potrawą. 

piątek, 15 marca 2013

Sałatka z paluszkami surimi i ogórkiem.

Sałatka w sam raz na piąteczek.  Od razu przepraszam za zdjęcie a raczej to co na nim jest , zagapiłam się i nie zrobiłam zdjęcia gotowej sałatce, która zniknęła bardzo szybko i to co tu prezentuje to marne resztki :( przepraszam....

Sałatka jest bardzo prosta,szybka i naprawdę smaczna.
Do wykonania jej będziemy potrzebowali:
  • 2 ogórki świeże, 
  • 5-6 jajek ugotowanych na twardo
  • paczkę paluszków krabowych-surimi . 
  • puszke kukurydzy
  • czosnek
  • pieprz i sól
  • majonez
Ogórki kroje w średnią kostkę, wrzucam na sito i sole(zbędna woda wypłynie z posolonych ogórków). Kiedy ogórki przestaną wydzielać soki wrzucam je do miski, dodaje pokrojone jajka, kukurydze odsączoną z zalewy oraz paluszki surimi pokrojone w kostkę( skrapiam je sokiem z cytryny bo takie lepiej mi smakują) Doprawiam solą i pieprzem i dodaje wyciśnięty czosnek. Wszystko mieszam z majonezem i gotowe.


czwartek, 14 marca 2013

Bielenda- Esencja Młodości Nawilżający krem na noc 30+




Wczoraj wracając z pracy wstąpiłam do drogerii, choć obiecywałam sobie ,że nie pójdę bo oszczędzam kasę,  (nie)stety skusiłam się i zakupiłam krem z Bielendy. Przyznam się ,że nigdy wcześniej nie stosowałam kremów tej firmy a przynajmniej nie pamiętam :). No ale jak nie kupić  kiedy cena bardzo zachęcająca-  12,99 zł a obietnice na opakowaniu są ogromie kuszące.  Stoję wiec w sklepie z kremem w łapach  czytam i czytam i kurcze myślę raz się żyje.
Producent kusi efektem 7D, tylko co to takiego ???

"Efekt 7D – spektakularne rezultaty działania kremu aż na 7 płaszczyznach:
  • wyjątkowa poprawa nawilżenia 93%* ,
  • pierwsze zmarszczki skutecznie zredukowane 85%*,
  • skóra wyraźnie jędrniejsza i bardziej elastyczna 97%*,
  • redukcja wydzielania sebum 79%*,
  • gładka cera, zmniejszona widoczność porów 86%*,
  • złagodzenie podrażnień i zmian trądzikowych 83%*,
  • mniejsza wrażliwość skóry na czynniki zewnętrzne 91%*.
* Test In Vivo przeprowadzony pod nadzorem dermatologów na grupie 25 kobiet przez okres 4 tygodni."
Wychodzi na to ,że to cale 7D to coś w sam raz dla mnie:
  • moja skora po zimie jest mega przesuszona i błaga o nawilżenie
  • redukcja pierwszych(czy aby na pewno pierwszych skoro to krem 30+) zmarszczek, to również coś w sam raz dla mnie
  • jędrniejsza i bardziej elastyczna skóra- no ba wiadomo, że jestem na tak
  • redukcja wydzielania sebum- byłoby cudownie, ale nie robi sobie zbytnich nadziei
  • gładka cera i zwężone pory- to po prostu balsam dla moich uszu :)
  • złagodzenie podrażnień i zmian trądzikowych- to również brzmi tak cudownie ,że nie mogę się oprzeć.
  • mniejsza wrażliwość na czynniki zewnętrzne-  trochę tego nie rozumiem bo w sumie to krem na noc no ale....
Tak wiec zostałam kupiona tymi hasłami, bo wychodzi na to ,że jest to krem właśnie dla mnie( szczerze pewnie się zawiodę ale jak przyjemnie jest pomarzyć ). Krem jest zapakowany w całkiem ładny moim zdaniem kartonik a w środku znajduje się szklany 50 ml słoiczek czyli bardzo typowo. Zapach delikatny i przyjemny. Konsystencja wydaje się być ciężka, ale po nałożeniu szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy( lekko matowi ale bez szalu no ale nie jest to w końcu krem matujący) . Hm ... no i w sumie tyle mogę powiedzieć jak na razie, użyłam go zaledwie dwa razy na noc. Rano nie miałam żadnych przykrych niespodzianek a skora wyglądała na wypoczętą. Na składach się zbytnio nie znam ale zamieszczam:

Skład: Aqua (Water), Caprylic / Capric Triglyceride, Sorbitan Stearate, Sorbityl Laurate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Olea Europaea (Olive) Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Argania Spinosa Sprout Cell Extract, Niacinamide, Saccharomyces / Xylinum Black Tea Ferment, Sodium Hyaluronate, Propylene Glycol, Caesalpinia Spinosa Oligosacchrides, Caesalpinia Spinosa Gum, Vitis Vinifera (Grape) Skin Extract, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Ethylhexyl Palmitate, Silica Dimethyl Silylate, Butylene Glycol, Caprylyl Glycol, Hexylene Glycol, Dimethicone, Hydroxyethylcellulose, Isomalt, Lecithin, Maltodextrin, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Benzoate, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Limonene. 

Podoba mi się to,że krem jest bezpieczny dla skóry wrażliwej.
0% parabenów 0% sztucznych barwników 0% oleju parafinowego 0% PEG.

piątek, 18 stycznia 2013

Po miesięcznej przerwie w końcu znalazłam chwile czasu żeby coś napisać . Nawet nie wiem kiedy to zleciało, najpierw były przygotowania do świąt i mocne postanowienie publikowania przepisów ( niestety zabrakło mi czasu na robienie zdjęć i pisanie postów). Z całym szacunkiem chylę głowę przed tymi z was które potrafią pogodzić prace, dom, przygotowania do świąt i pisanie bloga. Ja poległam i mimo całkiem niezłego  planowania logistycznego ledwo wszystko dopięłam na ostatni guzik. A później nadeszły tak długo wyczekiwanie przeze mnie święta i jeszcze szybciej minęły. :( Cóż taki już ich urok. Z nowym rokiem zagościła w naszym domu na dobre pani grypa i kładzie do łóżka wszystkich po kolei (ja kilka razy wymknęłam się z jej objęć ,ale po prostu czuje , że nadejdzie i na mnie pora) ech nie ma co początek roku mamy udany. I tym oto sposobem minęła już połowa stycznia a ja mam tyle nie zrealizowanych planów. Tyle zaległości , po prosty masakra! Proszę niech mnie ktoś pocieszy,że nie jestem odosobniona w tym natłoku spraw ,które powinnam zrobić na wczoraj. Normalnie nie radze sobie ze swoimi obowiązkami o przyjemnościach nawet nie wspominam. Po powrocie z pracy jestem mega zmęczona i nie mam już siły na nic ,a muszę jeszcze ugotować obiad na następny dzień, później chwila rozmowy z najbliższymi i zasypiam z książką lub komputerem na kolanach. Weekendy mijają tak strasznie szybko i nie realizuje nawet połowy planów aczkolwiek muszę się pochwalić:
  •  Byliśmy końcem roku z moim TŻ w kinie po ponad rocznej przerwie. W końcu uparłam się pójść na ekranizacje "Hobbita",nie będę ukrywać mam wielki sentyment do książek J.R.R.Tolkiena i chciałam zobaczyć co zrobili z moją ukochana książką. Cóż uczucia mam mieszane i mimo świetnych efektów specjalnych (oglądaliśmy wersje 3D z dubbingiem)  i całkiem zabawnych dialogów, niestety zabrakło mi swego rodzaju magii, takiego cudownego uczucia które towarzyszy mi za każdym razem kiedy czytam książkę (a czytałam ją już siedem razy) Niestety komercja dała o sobie znać. Nie spodobały mi się też wątki których w książce nie ma (są tylko delikatne wzmianki) oglądałam i myślałam sobie kurcze albo ja nie pamiętam albo tego nie było w książce. Ale najbardziej rozdrażniło mnie to ,że z niewielkiej książeczki jaką jest "Hobbit" zrobiono wielkie przedsięwzięcie ,które liczyć sobie będzie trzy części  kasa,kasa,kasa. spędziłam w kinie bite trzy godziny, a akcja dopiero zaczęła się rozkręcać. Jednak mino wszystko polecam,zwłaszcza tym ,który książki nie czytali :)

  • W miniony weekend po dziesięciu latach(OMG) byłam w teatrze. Zapewne nie poszłabym do niego gdybym nie zaproszenie na firmowy bankiet ( jeden z kontrahentów obchodził jubileusz i postanowił świętować go w Teatrze w Bielsku-Białej) W teatrze podobało mi się zdecydowanie bardziej niż w kinie. Obsieliśmy spektakl "Pocztówki z Europy". Autorem tej sztuki jest  Michael Mckeever,reżyseria Witold Mazurkiewicz.,obsada: Magdalena Gera, Jadwiga Grygierczyk,Barbara Guzińska, Maria Suprun, Rafał Sawicki, Grzegorz Sikora. tutaj dodaje link gdzie możecie poczytać więcej. tutaj wklejam link do teatru w Warszawie dla tych bliżej stolicy. Nie szukałam specjalnie więcej  ale całkiem możliwe ,że spektakl jest wystawiamy również w innych teatrach.  Co mogę powiedzieć ja jako laik teatralny: podobało mi się, uśmiałam się ale były tez chwile skłaniające do refleksji. chyba najbardziej polubiłam postań Nany ( za jej niczym nie skrępowany sposób mówienia). Bardzo śmieszne ,zapadające w pamięć dialogi, tragi-komizm w czystym wydaniu. Polecam gorąco.
  • A w niedziele poszliśmy z TŻ'tem na "dupoloty" (dla niewtajemniczonych "dupolot"urządzenie do zjeżdżania używane na śniegu tzw. jabłuszko) aczkolwiek ja mam prawdziwą wanienkę ,w której sobie elegancko leże i zjeżdżam :D. Pewnie w naszym wieku już nie wypada chodzić na ślizgawki ale w sumie moja babcia chyba z trzy lata temu jeszcze pomykała na takim "duposlizgu" wiec czym ja się martwię. Zabawa była pyszna,niestety w poniedziałek mnie zaczęło zbierać a wczoraj poległ TŻ. Tak wiec szpital u nas na całego. Pozdrawiam :*